Choć epidemia nie zna granic, przypomniały sobie o nich władze państwowe i jednym ruchem zdelegalizowały niemal wszystkie możliwości podróży. Teraz do Niemiec można jechać tylko wtedy, jeśli mamy konkretny powód i dokumenty, które mogą o nim zaświadczyć. Co w tych czasach zrobić mają osoby pracujące „prywatnie”?
Powoli przyzwyczailiśmy się do ograniczeń, jakie Polska wprowadziła dla cudzoziemców, którzy chcą wjechać do naszego kraju. Ostatnio zostały one przedłużone – będą obowiązywać co najmniej do 3 maja 2020 roku. Do tej pory można było jednak wjechać do Niemiec niemal swobodnie, zwłaszcza jeśli czekała na Ciebie praca w opiece w Niemczech. No, może z małymi perturbacjami związanymi ze zmniejszonymi możliwościami zorganizowania transportu, a właściwie zawieszeniem pracy wielu busów i autokarów regularnie kursujących na trasie Polska-Niemcy. Jednak kto bardzo chciał, mógł wjechał na teren Republiki Federalnej Niemiec. W dniu 6 kwietnia 2020 roku niemiecki gabinet kryzysowy omówił z rządami poszczególnych landów możliwość zawieszenia swobody przekraczania granic niemieckich. Następnie landy, których granice są również granicami z innymi państwami unijnymi, wprowadziły ostre ograniczenia dotyczące wjazdu do RFN, zaczęły one obowiązywać w Wielki Piątek.
Decyzja, jaką podjął rząd niemiecki 10 kwietnia 2020 roku, zamknęła możliwość wjazdu do Niemiec bez pliku dokumentów poświadczających zatrudnienie, również w branży domowej opieki nad osobami starszymi. Teraz, aby przekroczyć granicę, potrzebujesz konkretnego powodu i papierów, które będą mogły poświadczyć, że mówisz prawdę. Nieodzowne jest więc posiadanie np. umowy dokumentującej pracę na terenie Niemiec lub stosowne zaświadczenie od pracodawcy.
Jeśli ich nie posiadasz, a pracujesz w opiece w Niemczech prywatnie (czyli „na czarno”) – na granicy jesteś po prostu turystą. Ruch turystyczny jest jednak wstrzymany, gdyż nasi niemieccy sąsiedzi powiedzieli es tut mir leid. Nie możesz do nas wjechać. Zakaz ten potrwa co najmniej dwa tygodnie, ale może zostać przedłużony. Wszystko zależy od tego, jak długo koronawirus zagrażać będzie zdrowiu i życiu ludzi. Do momentu opanowania zagrożenia epidemią, granice pozostaną zamknięte.
Utrudniony przejazd przez granicę, to nie jedyna przeszkoda dla prywatnej pracy w opiece. Jeśli bowiem mimo wszystko uda Ci się przekroczyć granicę pod jakimś fałszywym pozorem – np. powiesz celnikowi, że jedziesz zaopiekować się Twoją zameldowaną w Niemczech matką czy kuzynką – zostaniesz objęta obowiązkową 14-dniową kwarantanną domową.
Obowiązkowa kwarantanna w Niemczech wygląda tak samo, jak w Polsce, co oznacza, że przez dwa tygodnie nie można opuszczać miejsca zamieszkania, nawet wyjść do sklepu. Aby tego dopilnować, na granicy trzeba podać adres, pod którym odbywać będziesz kwarantannę. Osoby takie są kontrolowane przez policję, jej funkcjonariusze regularnie odwiedzają w domach wszystkich poddanych obowiązkowi odosobnienia. Wśród wielu osób – opiekunów i ich „pracodawców” – rodzi to uzasadnione obawy. Na razie bowiem wszyscy nastawieni są na walkę z epidemią, ale niebawem może okazać się, że policja zainteresuje się także tym, na jakiej podstawie obca osoba zamieszkuje w jednym domu z niemieckim seniorem, a tu o skojarzenie nietrudno. Trudno więc się dziwić, że okres epidemii spowodował w wielu osobach chęć zalegalizowania pracy w opiece w Niemczech. Zarówno po stronie osób potrzebujących opieki, jak i świadczących takie usługi.
W Polsce zakazy i nakazy wprowadzone w związku z epidemią koronawirusa obowiązują w takiej samej formie w każdym województwie, mieście czy miasteczku. W Niemczech może być inaczej. Nasi zachodni sąsiedzi są bowiem państwem federalnym, co oznacza, że poszczególne landy mogą zaostrzać obowiązujące ograniczenia lub wprowadzać nowe. Realne jest na przekład zamykanie granic wewnątrzpaństwowych, pomiędzy jednym a drugim regionem Niemiec. Co to oznacza? Dokładnie to samo, co w przypadku granicy Polska – Niemcy. Może się zdarzyć, że bez wyraźnego i udokumentowanego powodu nie wjedziemy do danego landu.
Już teraz spotykamy miejsca, które dużo surowiej podchodzą do kwestii zakazów związanych z epidemią. Dobrym przykładem może być Hesja – jej władze, na podstawie rozporządzania o zwalczaniu koronawirusa – wydały zarządzenie, zgodnie z którym osoby mieszkające poza Hesją i przekraczające granicę Niemiec (czyli te, które podlegają kwarantannie) nie mogą pracować na obszarze Hesji. Złamanie zakazu pracy zagrożone może być karą grzywny w wysokości do 25 000 EUR, a nawet karą pozbawienia wolności do dwóch lat. Z tego typu karami muszą więc liczyć się osoby pracujące w opiece w Niemczech „na czarno”, ponieważ podlegają one kwarantannie, z której zwolnione zostały polskie opiekunki domowe pracujące w oparciu o legalną umowę.
Praca „na czarno” zawsze powoduje trudności w dostępie do lekarza, ale teraz możemy napotkać dodatkowe przeszkody. Pierwszą z nich jest możliwość uzyskania Europejskiej Karty Ubezpieczenia Zdrowotnego. Popularny EKUZ pozwala nam na leczenie za granicą, jeśli jesteśmy ubezpieczeni w Polsce. Z możliwości tej korzystają te pracujące „prywatnie” opiekunki, które np. przeszły już na emeryturę. Problem jednak w tym, że bez umowy potwierdzającej zatrudnienie, kartę EKUZ możemy wyrobić tylko w celach turystycznych, a jak pisaliśmy wcześniej – turystyczne przejazdy przez granicę nie są możliwe.
Na szczęście nie oznacza to, że jeśli zachorujemy na koronawirusa przebywając w Niemczech, nie otrzymamy pomocy medycznej. Oczywiście będziemy leczeni, ale na pewno pojawią się kolejne pytania na temat podstaw prawnych naszego pobytu w Niemczech, a to już kolejna sytuacja, w której możemy zostać skontrolowani pod kątem legalności zatrudnienia.
Nielegalne zatrudnienie w Niemczech jest traktowane jak przestępstwo – dużo bardziej surowo, niż w Polsce. U naszych zachodnich sąsiadów nikt nie przymyka oka na szarą strefę, a pracując bez umowy na wysokie kary finansowe narażone są obie strony, tzw. pracownik i pracodawca. Co więcej, jeśli wykonujemy nasz zawód bez umowy i jednocześnie pobieramy niemieckie zasiłki socjalne, możemy zostać skazani nawet na 3 lata pozbawienia wolności.
Teraz, poza „zwykłymi” karami możemy narazić się na odpowiedzialność na mocy rozporządzeń dotyczących stanu epidemii. Jeśli bowiem pod fałszywym pozorem przekroczymy granicę, obowiązywać będzie nas kwarantanna domowa, a tą trudno pogodzić z obowiązkami opiekuńczymi. Kiedy zdecydujemy się ją złamać, kary finansowe mogą być wielokrotnie wyższe, niż nasze zarobki. Zastanówmy się, czy na pewno warto?
Praca „na czarno” nigdy się nie opłaca i zawsze obarczona jest dużym ryzykiem. W dobie koronawirusa jest jednak jeszcze gorzej. Fakt łamania niemieckich przepisów prawa pracy łatwiej wykryć, opiekunowie nie mogą pojechać do Polski nawet na trochę, a jeśli już wyjechali lub wyjadą, przez najbliższy czas nie będą mogli wrócić.
Przed konsekwencjami uchronić może tylko legalne i bezpieczne zatrudnienie przez firmy opiekuńcze, które zapewni tak ważne ubezpieczenie, ale także wszystkie dokumenty potrzebne do przekroczenia granicy. Co więcej, legalne zatrudnienie w charakterze opiekuna osoby starszej w Niemczech zwalnia z obowiązkowej 14-dniowej kwarantanny po przekroczeniu Niemieckiej granicy! Niemcy rozumieją, jak ważny jest polski personel opiekuńczy, ale łamania ich przepisów dotyczących pracy tolerować nie będą, nawet w tak trudnych czasach.