Pani Sławomira Reszczyńska z Legnicy pracuje w Niemczech ponad 10 lat. W wolnych chwilach szydełkuje, robi na drutach, maluje na jedwabiu, dużo czyta i cały czas się uczy – ostatnio angielskiego, który to język zawsze chciała poznać.
W pewnym momencie mojego życia znalazłam się na zakręcie zarówno osobistym, jak i finansowym. Z wykształcenia jestem technikiem budowlanym, a to typowo męski zawód, do tego wcale nie mój wymarzony. Poza tym miałam dosyć długą zawodową przerwę, ponieważ pod koniec lat 80-tych wyemigrowałam na kilka lat do Austrii, a po powrocie do kraju realia się zmieniły. Do Niemiec postanowiłam wyjechać przede wszystkim ze względów ekonomicznych.
I tak, i nie. Do szkoły chodziłam w czasach, gdy uczono nas jeszcze rosyjskiego. Podczas pobytu w Austrii nie miałam aż tak dużej styczności z ludźmi, ponieważ prawie w ogóle tam nie pracowałam. To mąż zarabiał pieniądze. Języka uczyłam się z książek, kaset, oglądając telewizję. Byłam samoukiem.
Nie, ponieważ w międzyczasie zostałam szczęśliwą rozwódką, moje dziecko było już dorosłe i niezależne, więc w Polsce nic właściwie mnie nie trzymało. Współczuję tym kobietom, które muszą w kraju zostawiać rodziny i małe dzieci, bo jest to potworne obciążenie psychiczne. Dla mnie ogromnie trudne było pozostawienie w Polsce moich rodziców, którzy zaczęli chorować. Wiedziałam, że muszę wyjechać, by zarobić potrzebne mi do życia pieniądze. Pomagałam obcym osobom, zamiast skupić się na rodzicach. Było to bardzo bolesne.
I tak, i nie. Ale wyrzuty sumienia zawsze pozostaną. Życie wymusiło na mnie taką decyzję – pozostałam nagle sama, bez pieniędzy, bez pracy, bez mieszkania i musiałam podnieść się na nowo z kolan. Nie miałam wyjścia.
Początki były bardzo trudne. Wszystkiego uczyłam się w pracy. Nie miałam doświadczenia, choć w życiu robiłam wiele rzeczy, łącznie z prowadzeniem hotelu i pensjonatu. Miałam bardzo duże wątpliwości, czy odnajdę się w zawodzie, który wymaga ogromnej empatii. Nie znałam się od tej strony, było to odkrywanie samej siebie. Pojechałam głównie ze względów ekonomicznych, a nie dlatego, że w tym czasie kochałam ludzi starszych i chciałam im pomóc. Natomiast dzięki tej pracy odkryłam w sobie pokłady nieznanej mi, innej wrażliwości. Jest to ogromny plus całkiem innego postrzegania świata.
Jestem z natury niezależna i mam swoje własne poglądy. Moi przyjaciele, znajomi akceptowali każdy mój wybór, a reszta świata mnie właściwie nie obchodzi. Z pewnością jednak są osoby, które postrzegają opiekunki osób starszych w Niemczech w kategorii zdrady własnego kraju. Padają pytania: dlaczego nie znajdziesz pracy w Polsce? Dlaczego właśnie W TYM KRAJU? Dla TYCH ludzi, którzy nam tyle krzywd wyrządzili? Osobiście jednak nie spotkałam się z takimi sądami.
Pamiętam ją bardzo dobrze. Zostałam rzucona na głęboką wodę. Była to kobieta z Alzheimerem, na co nie byłam w ogóle przygotowana. Trafiłam jednak na wspaniałą rodzinę podopiecznej, która bardzo mi pomagała. Niemniej jednak nikt nie powiedział mi, że starsza pani ma w zwyczaju nocą chodzić po domu, co zresztą jest charakterystyczne dla choroby Alzheimera. Nie zapomnę sytuacji, gdy w pierwszą noc po przyjeździe, otwieram w środku nocy oczy i widzę stojącą nade mną postać odzianą w długą, białą koszulę! Mało zawału nie dostałam! A starsza pani przemówiła: Wiesz jest trzecia nad ranem. Chyba za wcześnie, by wstawać? – wspomina ze śmiechem pani Sławomira i kontynuuje – Kilka lat temu firma CareWork umożliwiła mi zrobienie we Wrocławiu bardzo ważnego kursu, który kończył się otrzymaniem certyfikatu TÜV Rheinland umożliwiającego pracę opiekuna osób starszych na terenie całej Unii Europejskiej. Dodam, że kurs w Polsce trwał 2 tygodnie, gdy w Niemczech musiałabym przeznaczyć na niego 2 miesiące. Szkolenie prowadzone było przez wspaniałych wykładowców – lekarzy, pielęgniarki, prawników, zawierało dużą liczbę godzin praktycznych. Bardzo wiele z niego wyniosłam i był to bardzo duży krok do przodu.
Opiekuję się właśnie panią z Alzheimerem. Osobom, które jadą do podopiecznego z takim schorzeniem radzę wcześniej poszukać jak największej informacji w Internecie. Istnieją też doskonałe publikacje na ten temat. Na co dzień odradzam jakiekolwiek dyskusje z chorym. Często wypowiedzi chorych wyrwane są z kontekstu. Proszę przytakiwać, ale nie wdawać się w debaty, to na pewno zmniejszy poziom agresji u chorego.
Nie zdarzyła mi się taka sytuacja, choć wiem, że jest to zachowanie charakterystyczne dla tej choroby. Zawsze na wszelki wypadek zamykam na klucz drzwi do domu. Często takie osoby będąc mentalnie w czasach swojego dzieciństwa, czy młodości mówią: Ja chcę do domu.
Tak. W głowie bardzo często dominuje wspomnienie pierwszego, rodzinnego domu. U podopiecznych są też próby rozbierania się. Zauważyłam, że wszystkie silniejsze stany chorych na Alzheimera występują popołudniami. Do południa są spokojni, co zmienia się w okolicach godziny 16.00. Największe pobudzenie trwa do godziny 18.00. Zdarza się też zamiana nocy w dzień i w takim przypadku bardzo ważny jest stosunek rodziny do tematu. Opiekun nie jest w stanie pilnować seniora dzień i noc.
Mam w tej chwili wspaniałą rodzinę, która ma całkowite zrozumienie dla tej sytuacji. Powiedziano mi wprost, że nie mogę nie spać, trudno mama będzie chodzić całą noc, jeśli możesz wstań raz, czy dwa i sprawdź, czy wszystko w porządku. Tym niemniej jest to kwestia odpowiedzialności – sen nie jest już tak spokojny jak w domu, to ciągłe czuwanie, a każdy hałas powoduje, że zrywam się na równe nogi, by sprawdzić co się wydarzyło.
Myślę, że miałam bardzo dużo szczęścia.
Od blisko czterech lat pracuję w Düsseldorfie. Miałam jednak w tym czasie zastępstwo, które w założeniu miało odbywać się w Stuttgartcie. Niestety czasami rodziny przekłamują, pomijają w wywiadzie ważne fakty. Okazało się, że praca miała miejsce w Stuttgartcie, ale … na jego obrzeżu administracyjnym. Do najbliższego sklepu było 2 km i to jeszcze pod górkę. Na szczęście takie sytuacje rzadko mnie dotyczyły. Poza tym praca opiekuna daje mi poczucie wolności, choć pewnie osoby jadące do Niemiec po raz pierwszy, czy drugi nie mają takiego przekonania, a jedynie obawy. Pracuję jednak na tyle długo, że moje relacje z firmą są na zupełnie innym poziomie – wynika to przede wszystkim z wzajemnego zaufania. Jeżeli miejsce mojej pracy nie podoba mi się, jest ciężko – nie muszę w nie ponownie jechać. Zleceń jest tak dużo, a w przyszłości będzie jeszcze więcej, że istnieje możliwość wyboru. Jeżeli więc rodzina przekłamie stan pacjenta, nie doprecyzuje miejsca pobytu itp. – zawsze mam możliwość wycofania się. Firma CareWork w pełni akceptuje takie zachowanie.
Podejrzewam, że kluczową rolę odgrywają tu kwestie finansowe. Czy jesteśmy obcy? Na początku tak. Nasz przyjazd oznacza, że dla podopiecznego zmienia się niemalże wszystko. Starsze osoby często żyją w przekonaniu, że mogą wykonać wiele rzeczy samodzielnie, choć rzeczywistość jest odmienna. I nagle pojawia się już nie tyle Polka, co jakaś obca osoba, która zaczyna się rządzić w ich domu. Dlatego na początku staram się nie zmieniać zwyczajów panujących w domu, podporządkowuje się im. Dopiero z czasem, gdy to konieczne, koryguję tryb dnia.
W Niemczech pracuje bardzo wielu Polaków – nie tylko w opiece nad seniorami, ale i w budownictwie, czy innych branżach.
Jedynie raz, na zastępstwie miałam podopiecznego, który ze mną mocno dyskutował. Odniosłam wtedy wrażenie, że jest nacjonalistą, próbował bardzo mocno umniejszyć moją rolę jako człowieka. Niestety źle trafił, bo poczucie mojej wartości jest bardzo silne, a w dyskusji historycznej nie dawałam za wygraną. Ostatecznie rozstaliśmy się w przyjaźni, ale w firmie wyraźnie zaznaczyłam, że więcej nie wrócę w to miejsce. Opiekun, który mnie zastąpił również szybko zrezygnował z tego zlecenia. To był jednak wyjątek w mojej pracy. Niemcy unikają takich tematów, a jeśli już zostaną one poruszone, wyczuwam z ich strony poczucie winy, niektórzy wręcz kajają się za tamte stare sprawy.
Personalnie czuję się równie dobrze w Polsce, jak i w Niemczech. Może dlatego, że dobrze znam język i sam kraj. Natomiast nasi sąsiedzi śmieją się z zupełnie innych dowcipów niż my. Raz, czy dwa na zastępstwie zdarzyło mi się zadać pytanie: to co dzisiaj gotujemy? Na co dostaję listę: w poniedziałek – sznycel, wtorek – knedle … a w kolejnym tygodniu powtarzamy listę. W Polsce jesteśmy bardziej spontaniczni. Niemcy są zdecydowanie ułożeni. Ale generalnie nie odczuwam dużych różnic.
Kiedy moją praca jest doceniana. Kiedy rodzina dziękuje mi za opiekę. Przez 10 lat nazbierało mi się wielu dobrych, niemieckich znajomych, z którymi do tej pory utrzymuję kontakty, mimo że podopieczna, czy podopieczny już dawno odeszli na tamtą stronę. Otrzymuję zaproszenia, zachęty, by spędzić z nimi kilka dni, czy urlop. Dzwonimy do siebie, łapiemy na Skyp’ie. Jest to najbardziej budujące w tej pracy.
Był to starszy Pan, który dożył do wieku 99 lat i 6 miesięcy. Spędziłam z nim jego ostatnie 3 lata życia. Był inżynierem z zakresu specjalistycznych budowli, jeszcze za czasów II wojny światowej. Rodzina, w której stosunki były bardzo skomplikowane, uważała go za bardzo trudnego, wręcz nieznośnego człowieka. Robiono wręcz zakłady, jak długo wytrzymam ze starszym panem…I tak jedni obstawiali trzy dni, inni tydzień…. Przez pierwsze sześć miesięcy pan walczył ze mną, próbował mnie stłamsić. Była to walka, podczas której trzy razy w tygodniu się pakowałam. Traktowałam jednak ten pobyt jak psychologiczną rozgrywkę. Po około pół roku, pewnego wieczora odprowadziłam podopiecznego do łóżka, a on pocałował mnie w rękę, podziękował i wtedy zaczęło się normalne życie, zaczął mnie bardzo dobrze traktować.
Czasami mój podopieczny odchodził, gdy byłam na urlopie w Polsce. Trzy razy zdarzyło się to jednak przy mnie. Jest to potworne doświadczenie. W pamięci utknęła mi szczególnie ostatnia śmierć, która miała miejsce pół roku temu. Opiekowałam się panią, którą otaczała wspaniała rodzina. Byłam przy jej łóżku przez trzy tygodnie, do samego końca… a że dwa lata temu umarła moja mama, bardzo wcześniej cierpiąc – emocje wróciły. Po wszystkim potrzebowałam wsparcia.
Innym razem pracowałam z podopieczną, która w swojej sypialni miała mały dzwoneczek – bardzo rzadko z niego korzystała, a jeśli już to w nocy, gdy chciała skorzystać z toalety. Proszę sobie wyobrazić, że po kilku tygodniach pobytu w Polsce, pewnej nocy zerwałam się słysząc ów dzwoneczek. Zdarzenia takie jak odejście, śmierć pozostają w nas bardzo długo. Potrzebna jest wtedy praca z samym sobą. Odporność, silna konstrukcja psychiczna jest w tym zawodzie kluczowa.
Teoretycznie można pracować 12 miesięcy w roku. Jednak praktycznie pracuje się dwa miesiące, a kolejne dwa ma się wolne. Jeżeli sześciomiesięczne zarobki podzielimy przez 12 – nie są one ogromne. Aczkolwiek udało mi się kupić mieszkanie, udało mi się je umeblować tak, jak zawsze tego chciałam. Moje życie ma na pewno lepszy standard niż gdybym pracowała w Polsce.
To jak najbardziej! Nigdy nie miałam tylu par butów i tak zapchanych szaf, jak mam w tej chwili! Bardzo lubię robić w Niemczech zakupy. Wiem, gdzie mogę np. kupić piękny kaszmirowy sweterek za 60 euro, co w Polsce jest niemożliwe. Tylko w Niemczech jestem w stanie znaleźć świetne mieszkanki kaszmiru z jedwabiem.
Cofnęłabym go do czasów szkoły i wybrałabym archeologię – mówi z uśmiechem Pani Sławomira. Życie pisze jednak różne scenariusze… gdybym ponownie znalazła się w miejscu, w którym byłam 10 lat temu… zrobiłabym to samo, co wtedy. Naprawdę nie przypuszczałam, że dam sobie radę jako opiekunka osób starszych. Dzięki tej pracy nauczyłam się samej siebie.
Grupa CareWork w tym roku obchodzi jubileusz 10 lat działalności na rynku. Z tej okazji chcielibyśmy opowiedzieć nieco więcej o ludziach, dzięki którym możemy realizować usługi opiekuńcze w Niemczech – o naszych opiekunach.
O tym, jak naprawdę wygląda ta praca, jakie są jej blaski i cienie najlepiej mogą opowiedzieć ci, którzy pracują w Niemczech – nasi opiekunowie. Dlatego chcemy oddać im głos i stąd pomysł na serię wywiadów z opiekunami CareWork.
Mamy nadzieję, że historie naszych opiekunów, ich doświadczenia i przeżycia pomogą osobom, które niedawno zaczęły pracę w opiece albo zainspirują tych, którzy rozważają podjęcie pracy jako opiekunka osób starszych w Niemczech.
Zapraszamy do lektury następnych wywiadów, które pojawia się w zakładce „Historie prawdziwe”!