„Dokonałam czegoś wcale nie w młodym wieku”

Wywiad z panią Jolantą Giersz z Rumi

Zanim wyjechała zagranicę pracowała w marynarce wojennej, potem w sklepie metalowym, ale było to zajęcie niedochodowe. Opiekowała się chorującym teściem, ale nigdy nie myślała, że tamto doświadczenie będzie poszerzać za naszą zachodnią granicą.

jolanta giersz carework

Pani Jolanta Giersz (60 l.), mieszkająca w Rumi nieopodal Gdyni, jako opiekunka osób starszych w Niemczech pracuje już blisko 11 lat, cały czas w tej samej firmie CareWork, bo współpraca układa się świetnie, a Pani Jolanta jest z niej bardzo zadowolona.

 

Pani siostra przetarła szlaki…

Tak, jako pierwsza pojechała do Niemiec. Poszłam jej śladem i praca opiekunki całkowicie mnie pochłonęła. Wiadomo, że na początku było mi ciężko – w Polsce pozostał mój ukochany dom i ogród, ale spodobał mi się nie tylko fakt, że więcej zarabiam niż w Polsce, ale także to, że mogę pomagać innym. Podczas swojej pracy trafiłam na rewelacyjną rodzinę, u której byłam sześć lat! Niestety w ubiegłym roku małżeństwo, którym się opiekowałam zmarło.

Sześć lat to szmat czasu. była pani, jak członek rodziny…

Tak. Pani mówiła do mnie, że jestem jej córką. Najłatwiej było na początku mojego pobytu w Gronau, niedaleko holenderskiej granicy – wtedy starsze małżeństwo spędzało wiele czasu razem, a tym samym miałam więcej wolnego czasu dla siebie. Z biegiem lat jednak seniorzy potrzebowali coraz więcej mojej pomocy. Pani chorowała na demencję, do tego zmagała się z chorobą psychiczną. Były momenty, gdy odmawiała na przykład toalety, ale zawsze udawało mi się ją przekonać, że to dobre rozwiązanie – pomagało w tym jej przekonanie, że jestem jej córką. Mimo tych trudności było super! Bardzo dużo żartowaliśmy, często się śmialiśmy. Codziennie wieczorem rozgrywaliśmy partyjkę remika.

 

Załamałam się po śmierci Pana. Niedługo potem zmarła także Pani. Sześć lat opieki nad kimś spowodowało, że naprawdę byłam z nim silnie związana. I nagle wszystko się urwało… zadawałam sobie pytanie: co dalej? Bardzo bałam się wyjazdu do nowego podopiecznego.

Miasteczko, w którym spędziła pani sześć lat było położone w bardzo malowniczej okolicy…

Gronau to nieduża miejscowość, ale bardzo ładna. Bardzo dużo jeździłam na rowerze. Wiele zwiedziłam. Miałam także do dyspozycji samochód, dzięki czemu mogłam odwiedzać dalsze miejscowości.

Wracając jednak do początków. czy przygotowywała się pani do pierwszego wyjazdu?

Najpierw musiałam przejść rozmowę kwalifikacyjną w firmie. Nie brałam udziału w żadnym kursie językowym, bo niemiecki znam. Poszłam na żywioł i powiedziałam sobie: zobaczę, czy się sprawdzę. Ale pierwszy wyjazd był ciężki…

Z powodu rozstania z rodziną, czy z powodu niewiadomej tego, co panią czeka w Niemczech?

Nie wiedziałam, na jaką rodzinę trafię. Nie wiedziałam, czy sprawdzę się w roli opiekunki osób starszych w Niemczech, czy sobie poradzę z obowiązkami.

Jaka była rzeczywistość?

Ciężka. Opiekowałam się starszym Panem. Był niepełnosprawny, miał amputowaną jedną nogę. Jeździliśmy na spacery wózkiem. Dziadek, choć był bardzo miły, okazał się także bardzo oszczędny. Jednym z moich zadań było cerowanie firan. Nie sprzeciwiałam się. Była to moja pierwsza praca i wykonywałam wszystko, co zlecił mi podopieczny. Na szczęście córki starszego Pana zobaczyły, co się dzieje i kupiły nowe firany.

 

Problem był także z budżetem na zakupy: 10 euro. Nie wiedziałam, co mam kupić za takie pieniądze. Postawiłam między innymi na pasztetową, jak się okazało bardzo dobrą w smaku. Dziadek skomentował: pyszna, ale z górnej półki, pewnie najdroższa… Podczas tego wyjazdu, dzięki oszczędnością starszego pana schudłam 15 kilogramów. Gdy chciałam zadzwonić musiałam korzystać z budki telefonicznej. Kiedyś wykonałam telefon z domu. Po czasie przyszedł rachunek na kwotę… jednego euro. Starszy pan długo chodził z rachunkiem bijąc się pewnie z myślami, czy mam zapłacić, czy nie. W końcu rozmowa została mi podarowana.

 

Pewnego dnia postanowiłam zrezygnować z pracy. Wtedy też po raz pierwszy i ostatni spotkałam się z sytuacją, gdy kolejną opiekunkę zaproszono dopiero po moim wyjeździe – rodzina nie chciała bym osobiście przekazała jej obowiązki. Może bali się, że powiem coś jeszcze…

Czy pani kolejnymi podopiecznymi byli małżonkowie z Gronau?

Nie. Opiekowałam się jeszcze bardzo miłą, wręcz kochaną panią Maryją. Często grałyśmy w różne gry. Codziennie od godziny 19.00-24.00 oglądałyśmy telewizję – głównie quizy – dzięki czemu świetnie podszkoliłam swój niemiecki. Do tego moja podopieczna codziennie przepytywała mnie i sprawdzała moje postępy w nauce: czy dobrze czytam, czy prawidłowo się wysławiam. Podczas tego wyjazdu kupiłam swojego pierwszego laptopa. Niestety pani Maryja zmarła. Opiekowałam się także baronową w Hamburgu. Zobaczyłam wtedy chyba wszystko, co możliwe w tym mieście, chodziłam do teatru, codziennie na spacery. Baronowa była bardzo ładną, bogatą i niezwykle towarzyską osobą. Raz w tygodniu chodziła do fryzjera. Codziennie robiła dokładny makijaż, pedicure, manicure. Mieszkała w bardzo dużym domu. Na początku zajmowałam się nie tylko baronową, ale także sprzątałam posiadłość. Jednak po pewnym czasie i za zgodą baronowej zatrudniłam dodatkowo sprzątaczkę.

Prawdziwa baronowa. odrobinę wyniosła…

O tak! Prawdziwa baronowa! Baronowa była bardzo skupiona na sobie. Codziennie i obowiązkowo trzydaniowy obiad – każdego dnia coś innego. Cały czas życie na wysokich obrotach. Starałam się dobrze gotować. Baronowa więc przytyła, a mnie się oberwało…

 

Ale dwa razy w tygodniu miałam wolne i mogłam odwiedzać rodziców, którzy mieszkają w Hamburgu na stałe. Jeśli mowa o rodzinie, to baronowa miała bardzo miłych krewnych, którzy bardzo o nią dbali, interesowali się nią i we wszystkim pomagali.

Czy pani obecna podopieczna jest sprawna?

Jak najbardziej. Dotrzymuję jej towarzystwa, umyję plecy, ale gotujemy już razem. Pani angażuje się w wiele rzeczy, co mnie bardzo cieszy. Każdego dnia sama decyduje, co będziemy jeść na obiad. Dwie godzinny dziennie przeznacza na czytanie – wtedy też mam wolne i mogę wyjść z domu. Robię drobne zakupy, bo większymi dostawami jedzenia zajmuje się córka mojej podopiecznej. Sprzątanie domu powierzono komuś innemu, więc jestem bardzo zadowolona z rodziny, do której teraz trafiłam.

Jak spędza pani wolny czas?

W miejscowości, w której teraz jestem jeżdżę np. na basen i bardzo lubię spacerować. W każdym nowym miejscu zwiedzam. Zabieram też z Polski czasopisma i książki. Mam ze sobą też laptopa, komórkę.

Życie w Niemczech różni się od tego w Polsce?

Oczywiście, że tak. Przede wszystkim służba zdrowia: dostępna na każde żądanie. Podczas pobytu w szpitalu personel od razu pyta, kto się nami zajmie po powrocie do domu, czy mamy niezbędne urządzenia do rehabilitacji, chodzenia itd. Moi rodzice, którzy przeżyli w Polsce ponad 50 lat, chcieliby wrócić do kraju, ale w Niemczech zatrzymuje ich właśnie świetny dostęp do służby zdrowia, choć kolejki do specjalistów też tam istnieją.

Dlaczego pani rodzice wyemigrowali do Niemiec?

Moja mama jest Niemką. W wieku 52 lat postanowiła z ojcem dołączyć do rodziny w Hamburgu. Wraz z siostrą też miałyśmy się przenieść, ale nasi mężowie nie chcieli wyjeżdżać z Polski.

W Polsce na pani powrót zawsze czekają mąż i dwójka dzieci. jak zareagowali ponad 10 lat temu, gdy powiedziała im pani, że wyjeżdża do pracy w Niemczech i to na kilka miesięcy?

Było ciężko, ale mój mąż w tym czasie nie pracował. Przed wyjazdem musiałam zorganizować sprawy związane z opłatami. Maż nie potrafi gotować, więc zajął się tym syn. Córka, podobnie jak ja, przez cztery lata jeździła opiekować się seniorami w Niemczech. Dziś jest mężatką i właśnie została mamą.

Czy ktoś próbował zatrzymać panią i zniechęcić do wyjazdu?

Przed samym wyjazdem nie. Syn namawiał mnie do powrotu podczas pierwszego wspomnianego wyjazdu, gdy słyszał jak wiele trudności sprawia mi opieka nad starszym panem. Ja jednak postanowiłam pozostać. Pomogła mi firma, która w ramach tej samej umowy przeniosła mnie do innego domu.

Jak radzi sobie pani z rozłąką z rodziną?

Dobrze. Mam zainstalowanego Skype. Zostałam babcią i to jest coś pięknego! Mam wyczekanego 9-miesięcznego wnusia, którego codziennie widzę na filmikach i zdjęciach, wysyłanych mi przez córkę. Oczywiście, że są słabsze, trudniejsze dni, kiedy chciałabym być z rodziną. No ale… dopóki będę zdrowa i będę mogła – będę jeździć do pracy w Niemczech.

Co w pani pracy jest najtrudniejsze?

Opiekowałam się 53-letnim panem ze stwardnieniem rozsianym, który mieszkał w bardzo małej wsi. Mimo ciężkiej choroby, która go dotknęła miał bardzo duże poczucie humoru. Często żartowaliśmy, a to motywowało mnie do pracy, która była bardzo trudna. Byłam jego rękoma i nogami – karmiłam go, trzymałam telefon, gdy chciał z kimś porozmawiać. Chociaż w domu były urządzenia do transportu, także w łazience, zawsze musiałam pomóc choremu w przejściu z wózka na podnośnik itp. wtedy też siłą rzeczy musiałam go dotknąć, co sprawiało mu często ból. Pobyt ten odbił się mocno na zdrowiu mojego kręgosłupa i stawów biodrowych, dlatego zrezygnowałam z pracy po dwóch miesiącach, chociaż mój kontakt z podopiecznym i jego rodziną był świetny.

 

Przez krótki czas opiekowałam się także 61-letnią, chorą psychicznie panią. Gdy leki przestawały działać, chciała np. skakać przez okno, a co jakiś czas wykrzykiwała, jak nienawidzi Polaków.

Było o cieniach, to teraz czas na blaski…

Miłe momenty, to gdy np. w Hamburgu zostałam przez córkę baronowej zaproszona do restauracji. Podobnie w Fuldzie. Ogromną radość sprawia mi, gdy dzieci moich podopiecznych dają mi np. dwa dni wolnego, bym mogła odwiedzić moich rodziców. Bardzo ważne jest, by mieć dobre relacje z podopiecznymi, bo wtedy człowiek nie czuję się samotny. Dzień starszej osoby jest bardzo poukładany: posiłki o stałej porze, czas na kawę, drzemkę. Wszystko dokładnie zaplanowane.

Czy dziś powiedziałaby pani o swojej pracy, że jest pani powołaniem?

Dziś tak. Po latach widzę, że sprawdziłam się w roli opiekunki. Dokonałam czegoś wcale nie w młodym wieku. Po raz drugi wyjechałam właśnie do Fuldy, gdzie opiekuję się 95-letnią panią i widzę, jak bardzo pochłania mnie opieka nad seniorami. Jestem bardzo zadowolona z decyzji sprzed prawie 11 lat. I choć w jednej rodzinie spędziłam bardzo dobre 6 lat, to widzę też plusy opieki nad innymi seniorami, możliwość poznawania nowych ludzi, nieznanych regionów w Niemczech.

Czy dzięki zarobionym w Niemczech pieniądzom zrealizowała pani jakieś swoje marzenie?

Tak. Dwa razy wyjechałam na wycieczkę do Włoch. Sfinansowałam wszystkie remonty domu w Polsce. Zawsze, gdy wracam do kraju staram się za zarobione pieniądze coś kupić lub zrobić coś, co będzie nam służyło. Nie wiem przecież, jak długo moje zdrowie pozwoli na pracę w Niemczech.

Jak ocenia pani swojego pracodawcę: firmę Carework?

Firma zawsze gwarantuje pracownikowi odrębny pokój i odpowiednią ilość wolnych godzin. Można w każdej sytuacji zadzwonić i poprosić o poradę, czy o pomoc. Opiekunka nie jest pozostawiona sama sobie.

Czy opiekunowie w Niemczech kontaktują się ze sobą?

Tak, dzwonimy do siebie. Mieliśmy też bardzo miłe spotkanie z okazji dziesięciolecia firmy.

Z kogo/czego jest pani najbardziej dumna?

Ze swoich dzieci i wnusia! Mam wspaniałe dzieci. Na początku mojej pracy w Niemczech syn był niezastąpiony i zajmował się domem w Polsce. Jestem naprawdę dumna z córki i syna.

Ma pani talent do…

… gotowania. Kiedyś bardzo dużo piekłam, ale moja obecna podopieczna wychodzi z założenia, że dwa kawałki ciasta zawsze możemy kupić. Ale za to razem gotujemy i uczymy się od siebie nawzajem.

Od redakcji:

Grupa CareWork w tym roku obchodzi jubileusz 10 lat działalności na rynku. Z tej okazji chcielibyśmy opowiedzieć nieco więcej o ludziach, dzięki którym możemy realizować usługi opiekuńcze w Niemczech – o naszych opiekunach.

 

O tym, jak naprawdę wygląda ta praca, jakie są jej blaski i cienie najlepiej mogą opowiedzieć ci, którzy pracują w Niemczech – nasi opiekunowie. Dlatego chcemy oddać im głos i stąd pomysł na serię wywiadów z opiekunami CareWork.

 

Mamy nadzieję, że historie naszych opiekunów, ich doświadczenia i przeżycia pomogą osobom, które niedawno zaczęły pracę w opiece albo zainspirują tych, którzy rozważają podjęcie pracy jako opiekun osób starszych w Niemczech.

 

Zapraszamy do lektury następnych wywiadów, które pojawia się w zakładce „Historie prawdziwe”!

Zobacz również: